czwartek, 28 maja 2015

Z ostatniej chwili

          Aaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!

Muszę się Wam czymś pochwalić, już, teraz, zaraz! :)
Od jakiegoś czasu byłam dosyć zajęta, wiem. Ale byle do wakacji i będę miała więcej luzu!
Mianowicie w ostatnich tygodniach przygotowywałam aplikacje na studia magisterskie (tak, kolejne), ale ... na londyńskiej uczelni! I udało się! Właśnie dziś otrzymałam maila, który zaczyna się tak:


piątek, 22 maja 2015

Weekend poza domem :)

       Jak ten czas szybko leci! Miałam zamiar już dawno napisać tego posta, ale jakoś nie mogłam się zebrać. I tak zleciało już zapewne kilka tygodni od kiedy spędziliśmy z P. tytułowy weekend poza domem :)
W związku z tym, że ciężko zaplanować weekend z P. z większym wyprzedzeniem ze względu na jego pracę, stwierdziłam, że jak już coś zaplanuje i zamówimy hotel - to nie będzie już odwrotu! Na popularnym również w UK portalu zakupowym znaleźliśmy i kupiliśmy pobyt w hotelu w Kendal.


wtorek, 24 marca 2015

Zmiany, zmiany, zmiany....

             Tyle czasu minęło od ostatniego posta, że nawet nie wiem od czego zacząć... Biorąc pod uwagę, że ostatni post napisałam około końca września, teoretycznie wiele się mogło zmienić. I rzeczywiście tak było :)


czwartek, 25 września 2014

Zmiany na lepsze :)

         Ostatnimi czasy wszystkie wpisy dotyczyły moich wypraw, wycieczek, przejażdżek, czy jak je tam zwał. Tym razem będzie o moich poczynaniach naukowo - zawodowych. Dużo się w tej kwestii działo.
Około 2 tygodni temu minął rok odkąd przyjechałam do Anglii, konkretnie do Manchester. Od samego początku miałam szanse i możliwości, żeby zamiast do pracy, pójść do szkoły i doskonalić swój angielski. Wszyscy ci, którzy musieli się zetknąć z angielskim w życiu bądź obcym kraju, wiedzą jak bardzo różni się język, którego uczyli się w szkole/ na studiach/ gdziekolwiek, a ten który się używa na co dzień, w zwyczajnych konwersacjach z obcokrajowcami.

         Angielskiego uczyłam się kilka, a nawet kilkanaście dobrych lat. Zaraz jak tu przyjechałam powiedziałam mamie, że wszystko to czego się nauczyłam w Polsce na nic mi się tutaj zda, bo ich nie rozumiem, bo to bo tamto. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę jak bardzo się wtedy myliłam.Po pierwsze i najważniejsze mając taki poziom angielskiego z jakim przyjechałam, poszłam do grupy powiedzmy średnio zaawansowanej. Najpierw była szkoła, o której pisałam tutaj. Później koleżanka poleciła mi szkołę, która była dosłownie za rogiem od poprzedniej (o niej też pisałam tutaj), z taką różnicą, że ta już nie była darmowa. W tej drugiej szkole byłam od marca do prawie końca sierpnia, z miesięczna przerwą wakacyjną w lipcu. Z powodu problemów z miejscem, gdzie początkowo była szkoła, zajęcia były raz w bibliotece, raz w hotelu i szczerze to nie zawsze było komfortowo. Ale przynajmniej były lekcje, co cieszyło bardziej niż warunki, w jakich one się odbywały. Ja w każdym razie kończyłam kurs w tej szkole z dużą radością :)
           
          A teraz od innej strony. W związku z tym, że w Polsce zdobyłam tytuł magistra inżynieria w zakresie Inżynierii Środowiska na PW. Przyjeżdżając tu wiedziałam, że chcę to jakoś kontynuować, w przeciwnym razie na co by były te studia?! Wysłałam więc aplikację na kurs związany ze studiami do college'u w Manchester. Pod koniec marca br. zdałam testy zapewniające mi miejsce na kursie. 

Jedyne co to miałam czekać na list, potwierdzający datę jego rozpoczęcia. Z informacji jakie uzyskałam, listu miałam się spodziewać ok. 2-3 tygodnie przed rozpoczęciem kursu, czyli na konie sierpnia/ początek września. Niestety list nie przyszedł. Po kilku dniach, jak już udało mi się dodzwonić, okazało się, że kurs się nie rozpocznie w ogóle. No i co teraz? To był mój jedyny punkt zaczepienia, jedyna opcja, żadnej alternatywy... Mój błąd! 

          Zaczęłam szukać! Chwytając się różnych opcji i sposobów trafiłam na Trafford College
Nie zastanawiając się długo, po prostu się tam udałam. Piechotką jakieś 20-25 min, pogoda ładna, więc sama przyjemność. Znalazłam kurs, który, nie kłamiąc, pasował mi w 120%! Tematyka prawie taka sama jak moje studia, z tą różnicą, że po angielsku. Okazało się, że jest to kurs dla 'dorosłych' i w związku z tym zajęcia odbywają się tylko raz w tygodniu od 9 - 17. Jedyna moja obawa to taka, że jak ja się dogadam?! Przecież nie dość, że mała szansa na trafienie jakiegoś rodaka, to jeszcze ten język techniczny... No ale co zrobić, iść i próbować. Pierwsze zajęcia - masakra. Siedziałam cicho praktycznie każde zajęcia. Starałam się ogarnąć co się dzieje. Dziewczyna z grupy mnie zapytała: 'Dlaczego Ty nic nie mówisz?'. A ja wyjaśniłam, że jestem z Polski (cała grupa, 22 osoby - Anglicy, średnia wieku ok.18-20lat) i dodałam: 'Ja po prostu próbuję Was zrozumieć :)'. Roześmiała się tylko serdecznie. Ale na szczęście drugie zajęcia już było dużo, dużo lepiej. I oby dalej szło w tym kierunku! :)

         Idąc dalej, skoro kurs tylko raz w tygodniu, szkoła angielskiego skończona, wypadało się zastanowić w końcu nad znalezieniem jakiejś pracy. Zaraz jak ogarnęłam sprawę z kursem, zaczęłam wysyłać CV (poprawione na 'bardziej angielskie'), zarejestrowałam się w kilku agencjach internetowo i osobiście, no i oczywiście przeglądanie ofert, nie inaczej jak związanych z moim wykształceniem. 


         Ku mojemu jakże wielkiemu zdziwieniu, pod koniec zeszłego tygodnia zadzwonił Pan z jednej z agencji proponując interview w firmie zajmującej się między innymi projektowaniem wentylacji. Wypytał mnie o kilka rzeczy związanych z moim wykształceniem i doświadczeniem zawodowym i umówił mnie na interview. 
Przed samą rozmową byłam cała w nerwach, w końcu to pierwsze takie doświadczenie w UK. 
Poszłam tam ze wsparciem P. - głowa do góry, uśmiech na twarzy i do przodu.
Rozmowa odbyła się w bardzo przyjaznej i miłej atmosferze. Pan był bardzo zainteresowany moja kandydaturą i już po południu dostałam ofertę pracy z agencji :) I tym sposobem od poniedziałku zaczynam pracę!!! 

W końcu wszystko się zaczęło układać, szkoła, praca no i P. koło mnie :) 
I moje 'wsparcia' kochane w Polsce - rodzina, przyjaciele - które mimo, że w dalekiej odległości, to cały czas blisko, w moim sercu! <3

Buziaki,
Ania :)

czwartek, 4 września 2014

Zaległości...

           A raczej ich nadrabianie... Wiem, wiem, zaniedbałam bloga straaaasznie :/ Najgorsze jest to, że od ostatniego posta zwiedziłam całkiem sporo miejsc, i to nie tylko w Manchester. W związku z tym, od dziś co kilka dni wrzucę moje zaległe wycieczki ;)
          Na pierwszy ogień - wycieczka do Blackpool. Nie pierwsza i nie ostatnia, bo prócz atrakcji stacjonarnych, wynajduję również te jednorazowe, okazjonalne. I póki są one dostępne w niedziele nie mam problemów z namówieniem P. na małą wycieczkę :)
          AirShow 2014 - wielu z Was pewnie to hasło coś mówi! No i mi również, więc jak tylko zobaczyłam, że takie wydarzenie się 'kroi' to wiedziałam, że muszę tam być! A że Blackpool to tylko ok. 1 godz. drogi od Manchester to nie było innej opcji!
Dla tych co nie kojarzą, Air Show to pokazy lotnicze, które odbywają się cyklicznie (przynajmniej w Radomiu - co 2 lata). Dla mnie miała to być 4wizyta na takiej imprezie, ale dla P. - pierwsza.

Podróż nie zaczęła się najlepiej - ulewa...

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rybki, duuużo rybek :)

         Dzisiaj z okazji żadnej, prócz dnia wolnego mojego i P. (bardziej jego, bo ja to na dnie wolne nie narzekam) wybraliśmy się do Blue Planet Aquarium w Cheshire Oaks, ok. 30-40 min od Manchesteru :) I jak się okazało w drodze, bardzo blisko do Chester ZOO, o którym pisałam Wam tutaj!

niedziela, 15 czerwca 2014

Dzień Dziecka ;)

           Wiem, że trochę późno, bo Dzień Dziecka był już 2 tygodnie temu, ale i tak się pochwalę :) Otóż ten dzień, jakże słoneczny i gorący, spędziliśmy nie gdzie indziej jak w znowu w zoo :D A oto wejście do ogromnego parku Chester ZOO!